Ale stało się, co Bóg zapowiedział, „Syn został nam dany” (Iz 9:5), nam ludziom został dany Boży Syn. Dlatego Emmanuel, gdyż Bóg przyjął postać człowieka, jakkolwiek trudno to pojąć, zamieszkał wśród ludzi, by najwyraźniej jak się da nam powiedzieć, jaka jest Boża wola, wezwać do wiary, a w końcu pozwolić się ukrzyżować za nasze grzechy. Kto w czasie świąt Bożego Narodzenia myśli o tym, że w perspektywie jest Golgota, krzyż i śmierć Bożego Syna z rąk ludzi, których stworzył? Kto w ogóle myśli o swoich grzechach? A to właśnie ludzki grzech stał się przyczyną przyjścia Jezusa na świat. Archanielskie śpiewy i splendor, który widzieli pastuszkowie trwał stosunkowo krótko, zaraz potem Herod zarządził by uśmiercono wszystkich dwuletnich chłopców w okolicy Betlejemu, żeby pozbyć się Jezusa (Mt 2:16).
A dziś jak trudno uwierzyć, że my i nasi znajomi, tak przyjacielscy i życzliwi, składający sobie nawzajem życzenia jesteśmy ludźmi potrzebującymi Zbawiciela, tego, który wyzwoli nas od naszego własnego grzechu. Nie tylko nałogu, nie tylko pożądania, ale od grzechu, który każe nas samych stawiać w centrum życia i nie uznawać zwierzchności Bożej woli. Zbyt często nasze racje i prawa, nasze ambicje i osiągnięcia są siłami kierującymi naszym życiem. Ale czasem niektórzy się zatrzymują i zawracają, albo „nawracają” i zaczynają widzieć, że to nie tędy droga.
Dlatego apostoł Jan pisze, że tym którzy przyjęli Słowo „dał moc aby się stali dziećmi Bożymi, tym, którzy wierzą w imię Jego” (J 1:12-14). Dlatego to święto jest świętem dziękczynienia, radości, celebracją początku realizacji niezwykłego Bożego planu uratowania człowieka. Niezwykle pocieszające jest, że Bóg zechciał “być z nami” (także ze mną i z tobą), a nie przeciwko nam.